Nietoperz

Obudził mnie dziś nad ranem jakiś dziwny szelest. Zapaliłam światło - szelest się wzmógł - dobiegał znad szafy. Machnęłam jakąś częścią garderoby w tamtym kierunku i znad szafy wyleciał nietoperz. Aż wrzasnęłam. A ten zaczął latać w kółko po pokoju przysiadając tu i ówdzie. Otworzyłam okno na oścież, zgasiłam światło, ale ten jakoś nie chciał wylecieć. Latając w kółko po pokoju dwa razy prawie zawadził o mnie, no to znowu wrzasnęłam i uciekłam. Zamknęłam drzwi, okno otwarte, myślę, sobie, może wyleci, ale gdziee tam. Po mniej więcej pół godzinie, gdy już świtać zaczynało weszłam do sypialni i nie wiem - jest tam czy nie, bo cisza. Na szczęście Kropka odnalazła go na podłodze i zaczęła intensywnie obwąchiwać. A ten czy to nie wiedział, że psa to się bać trzeba, czy też raczej wręcz przeciwnie - sparaliżowało go ze strachu, w każdym razie zamarł. No to chwyciłam co tam było pod ręką, akurat to była moja tunika, narzuciłam na intruza, nadal się nie ruszał, więc go przez tę tunikę wzięłam i wyrzuciłam za okno - radośnie odleciał. Ale przygoda, co nie?

Lato, lato i letnicy

No bo w tym roku całe lato mam letników. Letnicy są szkudni. No, hm, można trochę zarobić, ale... Hm. Trzeba porobić ze względu na nich pewne zmiany w domu. Po pierwsze - założyć samozamykacz do drzwi wejściowych. Miałam taką grupę, która tak waliła tymi nieszczęsnymi drzwiami, że aż tynk w jednym miejscu odpadł. A mi się serce kroiło za każdym razem. Inna grupa zasmarowała, chyba tłuszczem, obydwa stoliki ogrodowe, ale tak starannie, że się domyć nie da - na ten drewniany trzeba będzie chyba położyć ceratę. Ale się jeszcze waham, bo to brzydko będzie. No i kwestia popielniczek. W domu palić nie wolno, popielniczka stoi na zewnątrz na stoliczku. No i już dwie popielniczki wcięło. Oni je biorą, chodząc palą i potem odstawiają niewiadomogdzie. Na to nie mam jeszcze pomysłu, na razie kupiłam na targu kilka popielniczek i będę je sukcesywnie wystawiać. Dzisiaj mam intermezzo, wczoraj wyjechała rodzina Czechów (super goście, nie trzaskali, nie palili, cały dzień ich nie było, a porządek zostawili po sobie taki, że w zasadzie wystarczy tylko nową pościel dać i szlus), a dopiero jutro przyjeżdża para Niemców. I to aż na dwa tygodnie. Mam nadzieję, że mówią trochę po angielsku, bo ja nicht fersztejen, tylko parę przekleństw znam, co je moja mam wyniosła z obozu.

A która to twoja wnuczka?

zapytała wczoraj na spływie jedna z uczestniczek.
- wszystkie - odparłam z dumą. - I jeszcze ten chłopczyk.



Ale już wczoraj wyjechali, chlip. Chlip, chlip i hura. Odczucia mam znowu bardzo ambiwalentne. Bo ta pustka... Ale - ta cisza!

Basia, idź wyj na górę

Jeszcze dziś, jutro, pojutrze trochę luźniej i popojutrze. A potem tylko spływ (kajakowy) i szlus. Bo mam tu całą piątkę dziewczynek, no, owszem, no niby jest tu jeszcze córka z mężem i czasem całą piątkę gdzieś biorą, jak na ten przykład wczoraj na jagody. Ale. Basia co jak tu była sama to była cicha i spokojna, tak teraz nieustannie wyje i to na cały regulator. Jak tylko inni nie chcą spełnić tego co chce. Ania (znaczy się córka) mówi, że jak w domu ona tak wyje to te starsze jej ustępują. No to ją nauczyły. I wyje. Ale u mnie tak nie ma. Jak Basia zaczyna wyć biorę ją za rękę i zaprowadzam na górę (sama jednak nie pójdzie) - tu sobie wyj Basiu, jak masz na wycie chęć. I, hihi, skutkuje. Jak nie ma na kim tym wyciem wymuszać - zaraz cichnie. No, dobra. Pojutrze wycieczka całą rodziną statkiem po trawie, potem jeszcze tylko piątek i sobota. Wredna babcia ze mnie.

Na jagody

Od lewej: Basia, Zosia, Ula, Hela, Mania, a Kazik w przedszkolu

Armagedon! Armagedon!

Dziewczyny przyjechały z obozu!!! One nieustannie wydają jakieś dźwięki. Basia przynajmniej chwilowo była cicho. Będą tu tylko tydzień. I aż tydzień. I tylko tydzień. Odczucia mam skrajnie ambiwalentne. Wredna babcia ze mnie, bo powinnam się wyłącznie cieszyć i być w siódmym niebie. Hm, hm.

A dziś mamy wielką rodzinną imprezę na placu gminnym przy tym nowym piecu/grillu/wędzarni. Chleb na zakwasie rośnie w kotłowni (jakoś mu to marnie idzie), rybki (sielawa) już nasolone obsychają nadziane na patyki takoż w kotłowni, kiełbasa w dwóch rodzajach przygotowana, tudzież kaszanka. Ania zrobiła sernik, Karolina ma zrobić tort i nie wiem co jeszcze, bo się do niej dodzwonić nie mogę. Może karkówkę? I sałatkę? Jeszcze jakieś goście zewnętrzne (znaczy się spoza rodziny, bo rodziny ma być 15 (słownie: piętnaście) sztuk)  mają być, a takie zawsze coś przynoszą.  Bo to trzecie urodziny Kazika.