Halo, halo, uwaga uwaga

 Żyję, miewam się dobrze, dzięki za zainteresowanie. Tyle się dzieje, że już nie mam za bardzo ochoty na pisanie. W naszej gminie została powołana Gminna Rada Seniorów, w skład której oczywiście weszłam. Roboty huk. Poza tym wszak prezesuję lokalnemu, prężnie działającemu Stowarzyszeniu oraz jestem członkinią Grupy Odnowy Wsi, która też nie próżnuje. W tym roku, w zależności od przyznanych dotacji planujemy: 

1. Cykl zajęć "Dziedzictwo kulinarne mazurskich lasów i jezior", gdzie między innymi mamy zamiar wędzić ryby w naszej wspaniałej wioskowej wędzarni, która powstała kilka lat temu również dzięki moim staraniom

2. Drugi cykl "Zrównoważony rozwój - lepsze życie dla mieszkańców gminy", gdzie między innymi będziemy zakładać na naszym placu kompostownik,

3. Doroczny spływ kajakowy, który z roku na rok cieszy się coraz większym powodzeniem zarówno wśród stałych mieszkańców jak i letników - w tamtym roku płynęło 20 kajaków, a na koniec było ognisko z kiełbaskami

4. Wycieczka do dwóch zamków krzyżackich - Ryn i Reszel

5. Oczywiście doroczne sprzątanie wsi oraz naszego lokalnego cmentarza. Rodziny tam pochowanych po wojnie nawiały, ktoś się więc musi tym cmentarzem zajmować

6. Ustawienie na naszym placu dwóch pięknie rzeźbionych barci, oczywiście z pszczołami

7. Zorganizowanie festynu

I to by było na tyle, więc jest co robić, albowiem głównie to my we dwie z koleżanką to wszystko organizujemy. Znaczy się - nie będziemy np tych barci rzeźbić, ale - musimy znaleźć wykonawcę, wynegocjować cenę, takie tam. Wykładów też nie będziemy prowadzić, ale - trzeba znaleźć i wynająć firmę, które to zrobi. No, wszystko na naszych dwóch głowach. Np takie sprzątanie - też nie sprzątamy same, ale - trzeba zorganizować worki, rękawice, zmobilizować ludzi (zazwyczaj przychodzi ich dwadzieścia parę), załatwić odbiór zebranych śmieci. I tak przy każdym z naszych przedsięwzięć. Samo się nie zrobi.

No i ta Rada Seniorów. Na początek zajęliśmy się utworzeniem stanowiska opiekuna osób starych, chorych i samotnych. I nie chodzi o podcieranie im pupki, ale - zamówienie wizyty u lekarza, dowóz do owego lekarza, wykupienie leków. Wójt obiecał wygospodarować środki, nawet coś wspomniał o etacie. W ubiegłym roku zmarła nasza koleżanka, tu ze wsi. W sąsiednim domu mieszka jej córka z rodziną, a dwa domy dalej - siostra. I ta całą rodzina, jedyne co dla niej zrobiła to zawiezienie do notariusza. Do lekarza, na badania, zamawianie wizyt i te pe - wszystko my we dwie, a głównie to koleżanka, ja się raczej rzadko włączałam. Nawet, kurdele bele, była raz taka sytuacja, że syn owej pani zadzwonił do koleżanki, że ową chorą ze szpitala trzeba odebrać (!). Więc taka osoba - instytucjonalnie, by się przydała. 

I jeszcze - wyjazdy na różne fora, szkolenia, i - najfajniejsze - doroczny ogólnopolski zjazd działaczy organizacji pozarządowych z małych ośrodków - wsi i małych miasteczek.

No, to chyba wszystko, ale z pewnością coś się jeszcze po drodze urodzi. Czyli - działaczka wiejska pełną gębą.  W życiu nie przypuszczałam, że się w coś takiego wkręcę

A prywatnie - znowu się wybieram do Ameryki, prawdopodobnie pod koniec kwietnia, na miesiąc, na mniej się nie opłaca. A zacznę od zrobienia zdjęcia do paszportu, poprzedni się był skończył, więc - myju myju i fru do miasta, do fotografa.