A, że się (znowu, ale to chyba stan permanenty, tyle, że czasem bardziej) znowu odchudzam i starannie ważę wszystko co przyrządzam to mi łatwiej pójdzie z tymi przepisami. Aczkolwiek nie poważam przepisów typu - 7 g soli, 58 g cebuli i tepe. Bardziej do mnie przemawiają - szczypta soli, nieduża cebula, itp, itd
No to tyle tytułem wstępu, a na początek przekopiuję kilka szczególnie miło przeze mnie wspominanych przepisów z mojego kulinarnego (mocno zaniedbanego, ale niegdyś...) bloga z bloxa.
Kottbulary z nutą wschodnią
To w zasadzie nie są klasyczne szwedzkie kottbulary tylko moja fantazja na ich temat, ale - całkiem niezłe.
Składniki:
- półkilowe opakowanie szynki mielonej
- jeden spory ziemniak ugotowany
- jedno jajko
- łyżka przyprawy garam masala
- sos sojowy - trochę
i ewentualnie sól, ale niekoniecznie
wszystkie te składniki starannie wymieszać, jakby było za rzadkie (to zależy od jakości mięsa) - dodać trochę tartej bułki. Za rzadkie jest wtedy, jak się kulki z tej masy z trudem formuje. Ma się lepić jak z plasteliny. Porobić kulki wielkości takiej, noo, jak kottbulary, powiedzmy - orzech włoski jeszcze w swojej zielonej otoczce. I usmażyć obracając na wszystkie strony na jakimś tłuszczu byle nie smalcu. Ja smażyłam na maśle klarowanym.
Teraz sos: Jak już wszystkie kuleczki są usmażone na brązowo - odkładam je gdzieś na bok, a na pozostałym tłuszczu smażę pokrojoną w piórka jedną cebulę, jak jest już prawie miękka i lekko zrumieniona dodać łyżeczkę pasty curry, ja dałam żółtą, bo jest mniej ostra, ale jak kto woli ostrzejsze - może być czerwona. Dobrze ją wymieszać z cebulką i chwilkę posmażyć, aż aromaty wschodu rozejdą się po kuchni. Dolać szklankę mleka kokosowego i chwilkę z tym mlekiem pogotować. Jeśli sos wyda się Wam za rzadki - można go trochę zagęścić mąką. Gotowe.
Składniki:
- półkilowe opakowanie szynki mielonej
- jeden spory ziemniak ugotowany
- jedno jajko
- łyżka przyprawy garam masala
- sos sojowy - trochę
i ewentualnie sól, ale niekoniecznie
wszystkie te składniki starannie wymieszać, jakby było za rzadkie (to zależy od jakości mięsa) - dodać trochę tartej bułki. Za rzadkie jest wtedy, jak się kulki z tej masy z trudem formuje. Ma się lepić jak z plasteliny. Porobić kulki wielkości takiej, noo, jak kottbulary, powiedzmy - orzech włoski jeszcze w swojej zielonej otoczce. I usmażyć obracając na wszystkie strony na jakimś tłuszczu byle nie smalcu. Ja smażyłam na maśle klarowanym.
Teraz sos: Jak już wszystkie kuleczki są usmażone na brązowo - odkładam je gdzieś na bok, a na pozostałym tłuszczu smażę pokrojoną w piórka jedną cebulę, jak jest już prawie miękka i lekko zrumieniona dodać łyżeczkę pasty curry, ja dałam żółtą, bo jest mniej ostra, ale jak kto woli ostrzejsze - może być czerwona. Dobrze ją wymieszać z cebulką i chwilkę posmażyć, aż aromaty wschodu rozejdą się po kuchni. Dolać szklankę mleka kokosowego i chwilkę z tym mlekiem pogotować. Jeśli sos wyda się Wam za rzadki - można go trochę zagęścić mąką. Gotowe.
Potrawka z grzybów leśnych
Ja zrobiłam ją z turków (nazwa oficjalna - płachetka kołpakowata) i w ogóle wydaje mi się, że lepsza będzie z grzybów blaszkowych - a więc tylko dla tych co się dobrze na grzybach znają. Więc tak:
1. około pół kilo turków
2. średnia cebula
3. dwie marchewki
4. jedna pietruszka
5. ok 150 ml rosołu (może być z kostki)
6. łyżka masła
7. 100 ml śmietany
8. sól, pieprz, natka
Grzyby oczyścić, umyć, pokroić w plasterki, cebulę pokroić w półplasterki. Do garnka włożyć masło i rozpuścić, włożyć na nie cebulę i grzyby, zalać rosołkiem i dusić na małym ogienku pod przykryciem około pół godziny. Dodać pokrajaną w talarki marchewkę i pietruszkę. Dalej dusić do miękkości warzyw. Odkryć i odparować prawie do całkiem. Odstawić z ognia, dodać śmietanę oraz przyprawić do smaku solą i pieprzem. Podawać posypane posiekaną natką.
1. około pół kilo turków
2. średnia cebula
3. dwie marchewki
4. jedna pietruszka
5. ok 150 ml rosołu (może być z kostki)
6. łyżka masła
7. 100 ml śmietany
8. sól, pieprz, natka
Grzyby oczyścić, umyć, pokroić w plasterki, cebulę pokroić w półplasterki. Do garnka włożyć masło i rozpuścić, włożyć na nie cebulę i grzyby, zalać rosołkiem i dusić na małym ogienku pod przykryciem około pół godziny. Dodać pokrajaną w talarki marchewkę i pietruszkę. Dalej dusić do miękkości warzyw. Odkryć i odparować prawie do całkiem. Odstawić z ognia, dodać śmietanę oraz przyprawić do smaku solą i pieprzem. Podawać posypane posiekaną natką.
Sałatka grecka z bakłażana
Podpatrzona w "greckiej" knajpce w którejś z galerii. Kucharz nie chciał się ze mną podzielić przepisem, więc wymyśliłam sama.
1. bakłażan jeden duży albo dwa mniejsze
2. 200-250 ml jogurtu typu greckiego lub bałkańskiego (byle nie z Lidla - jest paskudny)
3. przyprawa tzatziki - należy sprawdzić skład - ma być bez glutaminianu sodu - bardzo psuje smak - 1-2 łyżeczki
Bakłażana pokroić w plastry ok 1 cm grubości. Plastry posolić z obu stron i odstawić na jakąś godzinkę, żeby puściły sok. W międzyczasie jogurt wymieszać z przyprawą, ilość przyprawy - według gustu, ale nie mniej niż 1 łyżeczka i nie więcej niż dwie. Chyba, żeby komuś pasowało inaczej. Jak już bakłażan puści sok - odlać go, a bakłażana ugotować na parze (uważać, żeby się nie rozgotował na paćkę) i wystudzić. Pokroić w kostkę, włożyć do miski, zalać sosem i wymieszać. Przy grillu schodzi bez pudła.
1. bakłażan jeden duży albo dwa mniejsze
2. 200-250 ml jogurtu typu greckiego lub bałkańskiego (byle nie z Lidla - jest paskudny)
3. przyprawa tzatziki - należy sprawdzić skład - ma być bez glutaminianu sodu - bardzo psuje smak - 1-2 łyżeczki
Bakłażana pokroić w plastry ok 1 cm grubości. Plastry posolić z obu stron i odstawić na jakąś godzinkę, żeby puściły sok. W międzyczasie jogurt wymieszać z przyprawą, ilość przyprawy - według gustu, ale nie mniej niż 1 łyżeczka i nie więcej niż dwie. Chyba, żeby komuś pasowało inaczej. Jak już bakłażan puści sok - odlać go, a bakłażana ugotować na parze (uważać, żeby się nie rozgotował na paćkę) i wystudzić. Pokroić w kostkę, włożyć do miski, zalać sosem i wymieszać. Przy grillu schodzi bez pudła.
Kurczak po meksykańsku
Wymyśliłam tę potrawę wczoraj i nie jest to żaden tam kurczak po meksykańsku - to raczej kurczakowa wariacja na temat kuchni meksykańskiej. Ale ponieważ wyszło super - odnotowuję tu dla pamięci (głównie mojej, bo i tak prawie nikt tu nie zagląda).
Więc tak:
1. puszka czerwonej fasoli, albo namoczyć i ugotować 100-150 fasoli czerwonej suchej (ja ugotowałam)
2. mniej więcej pół kilo piersi z kurczaka.
3. jedna średnia cebula
4. przecier pomidorowy, albo pomidory krojone z kartonika - pół kartonika, ostatecznie - koncentrat
5. kolendra zmielona - 1 łyżeczka
6. kumin rzymski zmielony - 1 łyżeczka
7. papryczka ostra lub pieprz cayenne - wedle woli, jak ktoś lubi na ostro - więcej, jak nie - mniej. Ja dałam dwie szczypty
8. olej do smażenia i na omastę - kilka łyżek
Fasolę namoczyć i ugotować (jeśli z puszki to tylko otworzyć :-) - płynu nie odlewać). Pierś z kurczaka pokroić na większe kawałki (wielkości 1/2 do 1 pudełka zapałek). Przygotować nacierkę: trochę soli, zmieloną kolendrę i kumin (troszkę zostawić) zmieszać z łyżką oleju, włożyć do tego pokrojonego kurczaka i dobrze obmaźgać. Przykryć folią i włożyć na kilka godzin (może być na noc) do lodówki. Po czym dobrze rozgrzać na patelce łyżkę-dwie oleju i obsmażyć na nim kawałki kurczaka na rumiano. Przełożyć do garnka, dolać na patelkę łyżkę oleju i obsmażyć na nim pokrajaną w piórka cebulę. Włożyć do gara z kurczakiem. Dodać fasolę wraz z zalewą (jeśli gotowana samodzielnie - z wodą, w której się gotowała, tylko tej wody nie może być za dużo, pod koniec gotowania fasoli - odparować na tyle, aby niecałkowicie pokrywała fasolę). Dodać pomidory z kartonika. Dodać pozostawioną resztę przypraw. Dodać cayenne. Dobrze zamieszać i dusić na małym ogniu ok 15-20 minut. Mniam. Podać można z brązowym ryżem.
Więc tak:
1. puszka czerwonej fasoli, albo namoczyć i ugotować 100-150 fasoli czerwonej suchej (ja ugotowałam)
2. mniej więcej pół kilo piersi z kurczaka.
3. jedna średnia cebula
4. przecier pomidorowy, albo pomidory krojone z kartonika - pół kartonika, ostatecznie - koncentrat
5. kolendra zmielona - 1 łyżeczka
6. kumin rzymski zmielony - 1 łyżeczka
7. papryczka ostra lub pieprz cayenne - wedle woli, jak ktoś lubi na ostro - więcej, jak nie - mniej. Ja dałam dwie szczypty
8. olej do smażenia i na omastę - kilka łyżek
Fasolę namoczyć i ugotować (jeśli z puszki to tylko otworzyć :-) - płynu nie odlewać). Pierś z kurczaka pokroić na większe kawałki (wielkości 1/2 do 1 pudełka zapałek). Przygotować nacierkę: trochę soli, zmieloną kolendrę i kumin (troszkę zostawić) zmieszać z łyżką oleju, włożyć do tego pokrojonego kurczaka i dobrze obmaźgać. Przykryć folią i włożyć na kilka godzin (może być na noc) do lodówki. Po czym dobrze rozgrzać na patelce łyżkę-dwie oleju i obsmażyć na nim kawałki kurczaka na rumiano. Przełożyć do garnka, dolać na patelkę łyżkę oleju i obsmażyć na nim pokrajaną w piórka cebulę. Włożyć do gara z kurczakiem. Dodać fasolę wraz z zalewą (jeśli gotowana samodzielnie - z wodą, w której się gotowała, tylko tej wody nie może być za dużo, pod koniec gotowania fasoli - odparować na tyle, aby niecałkowicie pokrywała fasolę). Dodać pomidory z kartonika. Dodać pozostawioną resztę przypraw. Dodać cayenne. Dobrze zamieszać i dusić na małym ogniu ok 15-20 minut. Mniam. Podać można z brązowym ryżem.
Aga, ja też zrobiłam kategorię kulinarną u siebie. Podczas pierwszego zamknięcia nas w domach więcej czasu i inwencji poświęcałyśmy na pichcenie. Z konieczności i aby nie wychodzić za często do sklepu, przynajmniej ja. Eksperymentuję więcej odkąd przestałam jeść mięso, tak całkiem i na zawsze.
OdpowiedzUsuńBędę zaglądać 🙂