Dowcip na dziś

- Posterunkowy Kowalski, doniesiono mi, że biegaliście nago z miotłą po szosie numer 5.
- Panie komendancie, no przecież sam pan mi kazał
- Jak to?
- No, powiedział pan: posterunkowy Kowalski, na szosie numer 5 goło leć i zamieć

Ale mamy zimę, ale fajnie, super jest. Przedwczoraj zrobili mi normalnie autostradę. Od szosy aż do mojej bramy.  To już trzeci raz tej zimy. No, hm, przydałoby się częściej, ale, noo, wiadomo, i tak dobrze, że w ogóle, bo np w sąsiedniej gminie, tam gdzie syn mieszka (a on mieszka zupełnie w lesie, do szosy ma 750m, a nie 100 jak ja) w ogóle nie odśnieżają tym co mieszkają poza wsią. A gołych milicjantów już nie ma. Niegołych zresztą też ;-) Teraz, dzięki Bogu, mamy policję.


Przyszedł duch, babe buch

 baba fik a duch znik

No więc tak. Tytułem wstępu i dla pełnej jasności zaznaczę iż moim zdaniem żadnych duchów nie ma. Duszy nie ma. Czyli czegoś ulotnego, niematerialnego co siedzi w nas, stanowi o naszym jestestwie i po śmierci kasi uchodzi. Uważam, że nie, nic takiego nie ma. Nasze jestestwo, nasza świadomość, osobowość, no wszystko co czyni nas istotami świadomymi i  myślącymi jest tak mocno związane z naszą fizycznością, że po śmierci rozpada się wraz z nią. Koniec, kropka, do widzenia ślepa Gienia i już nas nie ma. Amen. 

Ale - 30 stycznia były Onego urodziny i przydarzyło się coś dziwnego. W moim salonie mam kącik wypoczynkowy, fotel i prostopadle do niego niewielka sofa. Ta sofa to królestwo psa. No i w sobotę wieczorem siedzę ci ja sobie na moim fotelu, a na psa przyszła chęć wskoczenia na swoją sofę. No i widzę, że podszedł do sofy, przymierzył się do skoku, ale - nagle zamarł. Zamarł po czym zaczął iść tyłem (widzieliście kiedyś psa idącego tyłem? bo ja pierwszy raz w życiu) cały czas wpatrując się w środek sofy. Nie szczekał, nie warczał, wyglądał raczej na zdziwionego niż przestraszonego. Spojrzałam za jego wzrokiem - nic tam nie było oczywiście. I nawet się nie przestraszyłam. Ale, powiedziałam - fajnie, że mnie odwiedziłeś, wcale się ciebie nie boję. Kurde, wbrew całemu mojemu światopoglądowi. Nie wiem czemu to powiedziałam. A pies przeszedł przez pół pokoju (no, trochę to trwało) po czym stracił zainteresowanie kanapą.

No, a On (a raczej to co z Onego zostało) spokojnie se tam pod ziemią w drewnianej (ponoć dębowej) skrzynce gnije. Aż się całkiem rozpadnie i skrzynka też.