W Hameryce wykupili broń i amunicję

będą strzelać do koronawirusa??
A co do moich - bz, dzieciom nic, dorosłych znowu boli gardło. W ubiegły poniedziałek mieli kontakt z osobą, u której wczoraj stwierdzono koronawirusa. Nie tak jak u nich - przez internet i bez testu, tylko ze wszelkimi szykanami. No nic, ja sobie chodzę z koleżankami po lesie - spotkałyśmy stadko łań - chyba się od nich nie można zarazić, zresztą były daleko.
No i tak w ogóle to ja uważam, że póki to się na dobre nie rozkręci, prawdopodobieństwo zarażenia jest bardzo nikłe. A propos zarażenia - jedna pani profesor w telewizorze z mocą podkreślała, aby nie używać tu słowa "zarażenie", bo takie słowo tyczy się czego innego (ba, zapomniałam czego), ale tu właściwym słowem jest "zakażenie" i aby tego słowa używać. Troszkę śmieszne, bo jak to zwał tak zwał nie w nazwie sedno. Ale wracając do tego prawdopodobieństwa. Obecnie stwierdzono zakażenie u ok 4,5 osoby na każdy milion mieszkańców. Zakładając, że chorych utajonych jest 5 razy więcej (tak twierdzą fachowcy) to nadal jest to tylko niespełna 23 osoby w każdym milionie. Co nie znaczy, że się nie da z taką osobą zetknąć. Ale - znacznie większe jest prawdopodobieństwo, że mi jakiś łoś wpadnie pod (a raczej na) auto, zabijając mnie przy tym. Prawdopodobieństwo, że załapię tego wirusa wynosi 23/1000000, no, nie kłóćmy się, jeszcze mogą być wirusy wcześniej przez zakażonego zostawione, podwójmy to prawdopodobieństwo, niech to będzie 50/1000000 czyli słownie pięć stutysięcznych. Ba. No to jadę do Jedwabna. Zwłaszcza, że mam do wykupienia receptę na moje stałe leki. I na łosia też będę uważać.
Po powrocie: jakoś miejscowe łosie (tudzież wizytujące*) oszczędziły mnie i mój samochód, to miejmy nadzieję, że i ten koronawirus mnie nie trafił (jeszcze). No i co do tego ostatniego, no, wysoką śmiertelność ma, zwłaszcza u osób starszych z nadciśnieniem i cukrzycą. Ale w końcu zakażenie się wirusem ≠ śmierć, to nie ebola.
*nawet wizytującego żubra spotkałyśmy oko w oko bodajże dwa lata temu.

Koronawirus w Kalifornii

Jak wiecie, mam tam rodzinę. Córkę, zięcia i 3 wnuczki w wieku 5, 10 i 12 lat. Każda chodzi do innej szkoły. Jak do tej pory została zamknięta tylko szkoła tej najstarszej. A dlaczego? A bo u dwóch nauczycieli wykryto koronawirusa.  Dopiero wtedy, a przedtem działała sobie w najlepsze. Pozostałe szkoły, tej średniej i tej najmłodszej pracują sobie jak gdyby nigdy nic. Ale - to nie wszystko. Obudziłam się dziś w nocy o 3:20. Ja się w nocy na ogół nie budzę, a jeśli, to na krótką chwilę, małe siusiu, łyk wody i śpię dalej. Ale żeby nocą komputer włączać? Nigdy. Ale dzisiaj, nie mam pojęcia dlaczego,  włączyłam. Nie minęły dwie minuty jak dostałam komunikat od córki, że Damian ma koronawirusa. A skąd wiecie? Robił testy? Niee, lekarz go przebadał i stwierdził, że ma, ma gorączkę i suchy kaszel, boli go gardło. To czemu nie robił testów? Hm, okazało się, że w ogóle fizycznie u tego lekarza nie był, lekarz go przepytał przez internet. Stwierdził - koronawirus, ale testu nie zrobi, bo Damian nie był ostatnio w żadnym z zagrożonych krajów. Ale, mówi Damian, u nas w kościele stwierdzono chorego. Na co lekarz - imię, nazwisko, adres tego chorego proszę. Damian oczywiście nie wiedział, napisał maila do księdza, a ksiądz - naruszenie prywatności, wiem, ale nie powiem. Lekarz kazał im przez dwa tygodnie siedzieć w domu - kwarantanna. I nic więcej. Córka mówi, że Ameryka machnęła ręką na ten ok milion obywateli co na koronawirusa zemrze, tylko dlaczego? Ją zresztą też od jakiegoś czasu boli gardło (nie bardzo) i trochę kaszle. Dziewczynki, póki co - bez objawów. Jestem przerażona. Acha - i nie ma żadnej możliwości, żeby zapłacić i zrobić sobie ten test prywatnie. W ogóle, jak mi córka powiedziała, tam u nich żadnych, ale to absolutnie żadnych badań laboratoryjnych nie można sobie zrobić bez zlecenia lekarza. U nas, idziesz do laboratorium, płacisz odpowiednią kwotę i masz badanie jakie chcesz, no, akurat  testu na  koronawirusa nie możesz zrobić na życzenie, ale każde inne badanie (morfologię np) - tak. Tam takiej możliwości nie ma.

Jeśli chorować - to teraz

Bo potem będzie taki kociokwik, że... Aż strach sobie wyobrażać.