Co ja o tym sądzę

 A o czym? No - wiadomo. O tej całej pandemii. To znaczy - pełnych wniosków jeszcze nie wyciągnęłam, bo już na samą myśl o przyjęciu którejkolwiek z teorii spiskowych aż mi się  dusza skręca. Zarówno tych istniejących, począwszy od tych najbardziej absurdalnych, jak i ewentualnych co jeszcze powstaną. Niee, zawsze się srodze wyśmiewałam z tych wszystkich nawiedzonych oszołomów. No, ale. Hm. Pewne fakty (uwaga: fakty, liczby z oficjalnych stron rządowych, nie jakieś faknewsy z niszowych stron foliarzy) dają do myślenia. No bo tak: na oficjalnej stronie Głównego Urzędu Statystycznego można znaleźć informację, że w 2019 było więcej osób hospitalizowanych niż w 2020. Kto chce może sobie sprawdzić. Druga sprawa - dlaczego tak nalegają (no, na szczęście jeszcze oficjalne nie przymuszają, przynajmniej u nas, tym niemniej pewnych spraw nie dokonasz bez szczepienia) na szczepienia? Że niby ci nieszczepieni  łatwiej się zarażają i roznoszą zarazę dalej? To nieprawda. Dane z oficjalnej, państwowej bazy danych o zarażeniach mówią co innego. Zakaża się mniej więcej tyle samo w pełni zaszczepionych co niezaszczepionych. A więc jedni i drudzy tak samo roznoszą zarazę dalej. Owszem, według tego samego źródła mniej umiera w pełni zaszczepionych. tak mniej więcej 3 razy mniej. No, ale to już powinno być prywatną sprawą każdego człowieka z osobna. Bo dotyczy tylko jego osobiście. Mam znajomą, do której żadne argumenty nie trafiają, z autentyczną wściekłością obwinia o szerzenie zarazy tych co się szczepić nie chcą. Tak jej media uprały umysł. I najchętniej to by ich pozamykała w domach. 

A wnioski jakie z tego? Przypuszczam, że chodzi o wielkie pieniądze. Ale kto jest beneficjentem? I dlatego tak nam te w zasadzie bezwartościowe szczepionki wciskają. Ale - któż to wie spośród nas szaraczków...

A propos - ja się zaszczepiłam, Johnsonem, ale nie z przyczyn zdrowotnych tylko merkantylnych - bez szczepionki nie pojechałabym do Stanów, a bardzo chciałam zobaczyć nowy dom mojej córki, okolicę, w której mieszka (totalne zadupie), no i oczywiście ją samą z rodziną. Poza tym uważam, że te szczepionki nie są jakoś bardzo szkodliwe, uważam, że nie zawierają grafenu, żelu Drappa, chipów ani nawet ameb <- te wszystkie "rewelacje" przekazał mi Włodzio, mój  chłopak z czasów licealnych, który na stare lata stał się ekstremalnym foliarzem. No i ani bezpłodność ani poronienie to już mi, tak czy inaczej, raczej nie grożą. Jeśli by takie miałyby być ewentualne skutki szczepionki, w co, nota bene, nie wierzę. No i oczywiście wezmę bustera, jeśli będzie to warunkiem uczestniczenia w mojej wrześniowej wyprawie życia - koleją na Syberię i do Władywostoku.

Źródła: 

Dane z GUS, patrz strona 64 opracowania

Dane z BASiW

I jeszcze jedno - dlaczego tak trudno znaleźć jakiekolwiek wiarygodne dane dotyczące zachorowalności wśród ozdrowieńców? Istnieją głównie jakieś wzajemnie sprzeczne doniesienia medialne. 

Czy ja jestem mądrzejsza od orangutana?

 Zapytała wczoraj Basia, lat 7 i 4 miesiące. Czyżby miała jakieś kompleksy? Bo pytała całkiem poważnie.


Na zdjęciu: krawędź ichniego domu, a w tle Góry, Skaliste zresztą. Wicie rozumicie, Winetou, Old Skhatterhand, takie tam. 

A w niedzielę... a w niedzielę... WRACAM DO DOMUUU !!!! HURRAAA! Nie, żeby mi tu było jakoś źle, a i dzieci są już na tyle duże, że mnie w ogóle nie męczą, ale - DO DOOMUUU!