Mam to z głowy - miałam covida

No, przynajmniej na jakiś czas. Ponoć odporność utrzymuje się przez kilka miesięcy. Najmarniej. A jak to wyglądało? Pierwszego dnia - stan podgorączkowy (37,1), brak węchu, lekkie osłabienie i jakiś taki dziwny katar, który nie zatykał nosa tylko tkwił gdzieś tam głęboko i przeszkadzał. Drugiego dnia - temperatura wzrosła do 38,4, duże osłabienie. Np - po wejściu na piętro - usapałam się jak nie wiem co i spociłam aż włosy miałam mokre. Dzień trzeci - temperatura spadła, ale nadal ten dziwny katar i osłabienie. I to by było w zasadzie wszystko. Osłabienie utrzymywało się przez kilka dni, węch zaczęłam odzyskiwać po tygodniu, siły też. Ten nietypowy katar trzymał się mnie ponad dwa tygodnie. Podejrzewałam, że to mógł być covid, a dzisiaj mam pewność. Zrobiłam test z krwi i wykazał - tak przeszłam zakażenie. No i super. Moje dzieci też mają test na plus, oni oboje też przeszli to prawie bezboleśnie. Więc - nie taki diabeł straszny. No, oczywiście, no niektórzy na to umierają. Hm, ale ja jakoś nie ;-)

On już do mnie nie napisze

 W święta zmarł mój były mąż. W ostatnią sobotę pochowaliśmy go. Co prawda ponad 12 lat temu rozstaliśmy się, ale jakieś kontakty (głównie mailowe i z przerwami jak mi za bardzo podpadł) utrzymywaliśmy cały czas. Nie płaczę, ale jest mi smutno. Trochę.