Armagedon! Armagedon!

Dziewczyny przyjechały z obozu!!! One nieustannie wydają jakieś dźwięki. Basia przynajmniej chwilowo była cicho. Będą tu tylko tydzień. I aż tydzień. I tylko tydzień. Odczucia mam skrajnie ambiwalentne. Wredna babcia ze mnie, bo powinnam się wyłącznie cieszyć i być w siódmym niebie. Hm, hm.

A dziś mamy wielką rodzinną imprezę na placu gminnym przy tym nowym piecu/grillu/wędzarni. Chleb na zakwasie rośnie w kotłowni (jakoś mu to marnie idzie), rybki (sielawa) już nasolone obsychają nadziane na patyki takoż w kotłowni, kiełbasa w dwóch rodzajach przygotowana, tudzież kaszanka. Ania zrobiła sernik, Karolina ma zrobić tort i nie wiem co jeszcze, bo się do niej dodzwonić nie mogę. Może karkówkę? I sałatkę? Jeszcze jakieś goście zewnętrzne (znaczy się spoza rodziny, bo rodziny ma być 15 (słownie: piętnaście) sztuk)  mają być, a takie zawsze coś przynoszą.  Bo to trzecie urodziny Kazika.

3 komentarze:

  1. Kazikowi sto lat w zdrowiu!

    OdpowiedzUsuń
  2. Nie jesteś wredna, tylko normalna Babcia, która po prostu tak reaguje na słowotoki Wnucząt! Miałam tak samo w pewnym okresie. Potem to przechodzi, albo zamienia się na inne zadziwienia! :-))))
    Kazikowi najlepszejsze Życzenia! ;-))))

    OdpowiedzUsuń
  3. Udanej wielkiej imprezy, Kazikowi solenizantowi wszystkiego co najlepsze i dobrej zabawy.
    Heh, i przydał sie wiejski plac, super.

    OdpowiedzUsuń