Zamiast

 przejechania się pociągiem popłynę sobie statkiem. Przypomnę - moje 3 marzenia podróżnicze to były: Wielki Kanion Kolorado, podróż koleją transsyberyjską oraz rejs po fiordach norweskich. Wielki Kanion mam zaliczony, podróż transsyberyjska poszła się bujać, a co do fiordów to w związku z sytuacją chciałam to przełożyć na kiedy indziej. Ale. Biuro podróży, w którym miałam zamówioną tę Syberię, owszem, odwołało, owszem oddało pieniądze, ale. Zadzwonili i zaproponowali zamiast tej kolei - Mongolię albo Kirgistan. Akurat to niespecjalnie mnie pociągało, ale gdy zadzwonili w tej sprawie po raz trzeci to na odczepne powiedziałam o tych moich trzech marzeniach. No i nie minęło mało-wiele (a tak konkretnie to 2 dni), a dostałam od nich maila z bardzo interesującą propozycją. Wylot z Warszawy, 7-dniowy rejs, przylot do Warszawy. Nie jakiś pieprzony autokar jak inne biura, kurdele bele, raz byłam zmuszona jechać autokarem z Zurychu (to wtedy jak wulkan na Islandii wybuchł) i dziękuję, postoję, nigdy więcej. I na dodatek dostanę kabinę tylko dla siebie. Z oknem, no, mogłam bez okna, byłoby trochę taniej, ale, hm, wicie,  rozumicie. Ten rejs to nie z tego biura co organizowało kolej, ale z zaprzyjaźnionego i mają się do mnie odezwać. Super! Oby tylko w międzyczasie nie wybuchła III światowa, bo i z tego byłyby nici. Wyjazd 10 czerwca. Ale się cieszę, no,  z pewną dozą niepewności w związku z tą wojną, trzecią.

1 komentarz:

  1. Gratuluję! Niech szczęśliwie dojdzie do skutku. I myślę, że będzie relacja? Joanna

    OdpowiedzUsuń