Dziś o statni dzień przed szkola

 Blilu Pitu ciamciu ciamciu - mniej więcej tyle rozumiem z wierszyków mówionych przez dzieci w przedszkolu. Nie cierpię tych przedszkolnych imprez, ale - Kazik występował: tańczył i mówił wierszyk, a rodzice nie mogli go podziwiać, więc... Tak go to wyczerpało, że padł i śpi. A jego tata, który wracając z pracy przejeżdża koło mnie i miał go odebrać - zapomniał. Zadzwonił właśnie z pytaniem - Kazik u ciebie? Mama na jakiejś konferencji, a tata ma już od ponad miesiąca swoją super duper wypasioną brykę w serwisie. No i placek. Powiedział, że pożyczy samochód od sąsiada, kurcze, jakiego sąsiada jak oni mieszkają w lesie, a najbliższy sąsiad jest o półtora kilometra. No nic, póki co Kazik jest cichy i bezwonny bo śpi. A co do przedszkolnej imprezy - przy wejściu do przedszkola groźny napis, że wchodzimy wyłącznie w maseczkach. I tak weszłam, a tam na widowni rodzic koło rodzica ciasno stłoczeni, wirus lata w te i we w te pod sufitem, a maseczkę miała tylko jedna babcia i to pod brodą. Więc i ja moją ściągnęłam. Wciąż po (lekkim) przechorowaniu covida mam całkiem sporo przeciwciał, co monitoruję i git. A Kazik w przyszłym roku zaczyna zerówkę (maatko, ale czas galopuje) to jeszcze 2-3 przedszkolne imprezy muszę wytrzymać i szlus. Jak dożyję.

1 komentarz:

  1. Dożyjesz! :-)))) My Babcie, jesteśmy nie do zdarcia! :-)))))
    Pozdrawiam serdeczniście!

    OdpowiedzUsuń