Patrzę sobie właśnie w telewizorze na gigantyczne kolejki do pobrania materiału do testu na Covid. Ba, w związku z wyjazdem do sanatorium byłam zmuszona zrobić tego testa. Już ze 3 tygodnie temu, jak tylko dostałam skierowanie, zadzwoniłam do wskazanego punktu, a tam miły (no, naprawdę był miły) pan powiedział mi, żebym zadzwoniła w poniedziałek 14 października to mnie umówi na wtorek. No więc dzwonię, pan mówi, żebym przyszła o ósmej, jeszcze się zatroszczył czy mam czym dojechać. To ja mówię koleżankom - jadę do Szczytna - chcecie się przejechać? Bo zazwyczaj nie jeżdżą sama, w mojej wsi nie ma nic, nic zupełnie, żadnego sklepu. A one - no coś ty, przecież ty w tej kolejce będziesz stać najmarniej do południa, nieee, nie jedziemy. No, trochę mnie napełniły obawą, ale nic. Jak trzeba to trzeba - jadę. Punkt jest w namiocie obok szpitala. Zajeżdżam, ojoj, źle wygląda, koło szpitala wszystkie miejsca zajęte, objechałam wokół - nic, ani dudu. Postawiłam więc auto pod Carefurem naprzeciwko i w duchu żałując iż nie wzięłam składanego krzesełka idę. Pod namiotem znalazłam się 5 po ósmej, stało tam 3 (słownie: trzy) osoby czekając na wymaz. I 15 po ósmej było po wszystkim. No więc, hm, nie wszędzie takie tłumy. U nas, póki co - nie.
Musiałam jeszcze jakoś zagospodarować prawie dwie godziny, bo miałam do odebrania przesyłkę w Empiku, a Empik otwierają dopiero o dziesiątej.
A wczoraj zadzwonili, że szanowny pan Covid-19 wypowiedział się o mnie negatywnie.
To pakowanie przed Tobą.Myslalam, że może zrezygnujesz, lub zwyczajnie odwołają turnusy, a tu proszę.
OdpowiedzUsuńNawet gdyby odwołali to jednak wiesz, że Cię ta zaraza nie dopadła!
OdpowiedzUsuńTo super załatwiłaś sprawę z badaniem, tylko teraz podróż przed Tobą i pakowanie najpierw.
OdpowiedzUsuń