Jutro do domciu, jutro do domciu, hopsa, hopsa, hops

A w międzyczasie byliśmy na drugiej wycieczce w Kings Canyon i przy tych naj naj większych sekwojach. Ale - po redwoodsach nie zrobiły na mnie takiego wrażenia jak powinny.  Myśmy samopiąt pojechały w czwartek, znaczy się moja córka, moje trzy wielkie córki, mówiąc z angielska (granddaughters) i ja, a w piątek wieczorem dołączył zięć z zaprzyjaźnioną rodziną takoż z trójką dzieci. Córka zamówiła pokój w hotelu, który się okazał tak malutki, że trzeba było jeszcze domówić domek kampingowy zwany tamój kabinką, ale dobrze ogrzany, bo w nocy było około zera. Na wysokości ok 2000 m npm, bo to w Sierra Nevada jest. Z całym towarzystwem pochodziliśmy troszkę (bardzo troszkę) po górach, ja szłam z dala raczej, bo najmłodszy (chyba ze 4 lata) przyjaciół jeśli tylko kazali mu iść na nóżkach, a nie na karku taty wył nieustannie. No nic, i tak było ekstra, a jutro - DO DOMU, DO DOMU. Hop, hop! Pojutrze - Warszawa, gdzie przenocuję, a popojutrze - domek mój kochany i Kropcia, takoż kochana. No, hm, syn et consortes takoż. Kochani.



6 komentarzy:

  1. 😀😀😀 do nastepnego spotkania i pobytu .
    No a póki co dobrego lotu !

    OdpowiedzUsuń
  2. Sekwoje to i ja bym chętnie zobaczyła 🙂
    Wracaj szczęśliwie

    OdpowiedzUsuń
  3. Wszędzie dobrze, ale w domu najlepiej, szczęśliwego powrotu.

    OdpowiedzUsuń
  4. Cudne sekwoje!
    Jak tam domek po powrocie, odpoczywasz, czy już pochonęły Cię obowiązki?

    OdpowiedzUsuń
  5. Co u Ciebie po powrocie, wszystko ok, zdrowa jesteś?

    OdpowiedzUsuń
  6. Te sekwoje zawsze robią ogromne wrażenie :)

    OdpowiedzUsuń