Niech ryczy ranny łoś

ale ten to już nie będzie ryczał. Bo nie jest ranny tylko całkiem nieżywy. Leży sobie w rowie przy szosie jakiś kilometr ode mnie. Leży tak już ponad dobę. W międzyczasie ktoś go pozbawił głowy. Wczoraj, około szóstej po południu jeszcze ją miał. Ale dwie godziny później, gdy się tam córka z mężem wybrali na spacer (spacer do martwego łosia, hm, hm) już jej nie miał. A wypadek zdarzył się wczoraj około jedenastej. Hehe, wydarzenie na skalę okolicy, więc już wszystko wiem co i jak i nawet mi pokazano zdjęcia łosia zaraz po zgonie tudzież busika, któren był w łosia walnął. Więc, tego, łoś po zdarzeniu (a może zderzeniu?) padł trupem na miejsce, tyle, że nie do rowu, gdziem go widziała tylko na szosę. Przyjechała straż pożarna i zepchnęła truchło do rowu. Busik wyglądał marnie, mocno pognieciony, ale z ludzi - nic się nikomu nie stało. No i leży se tam ten łoś bez głowy, ciekawe kiedy go wreszcie zabiorą.

4 komentarze:

  1. A nie powinny się tym zająć służby weterynaryjne?

    OdpowiedzUsuń
  2. A bo ja wiem? Ja to wczoraj zgłosiłam na 112, pani się mnie starannie wypytała i dalej to już nie moja rzecz. Obywatelski obowiązek spełniłam. Aczkolwiek, o czym wtedy nie wiedziałam, zgłosiłam to kilka godzin po fakcie. Ale teraz (około czwartej po południu) już go nie ma.

    OdpowiedzUsuń
  3. Ktos wzial losia na obiad:(

    OdpowiedzUsuń