Czy ktoś przyjedzie wreszcie po to dziecko?

Jak to było, do licha, jak moje własne były takie małe? Z tego co pamiętam, czyli w ogóle nie pamiętam, ale coś mi tak majaczy, że całkiem mi fajnie było jak z moimi maluchami siedziałam ponad 5 lat w domu i hodowałam one. Teraz każde z wnucząt kolejno męczy mnie przeokrutnie. Przyszła kolej na Kazika. Odebrałam go dzisiaj z przedszkola, zabrałam do siebie, ło Jezuu. Ciepłej kawy wypić  się nie da. Ja nie umiem dzieciaka spacyfikować, no, tym niemniej wiem z doświadczenia (hehe, już pięciokrotniego), że za dwa trzy lata będzie po wszystkim. Przetrwam. A w dodatku znów nie tak często mam Kazika solo. A jak jest z siostrami to je zamęcza, mnie raczej nie.



Poszedł, nie mam pilota do telewizora, buuu. Gdzie on mógł go wsadzić?

3 komentarze:

  1. Czas tak szybko pędzi, ani się obejrzysz jak się dzieci zestarzeją i już zawsze będą dorosłe, ani na chwilę nie będą już dziećmi. Ciesz się póki się da :)))

    OdpowiedzUsuń
  2. He he, nie masz źle, bo tylko na trochę masz podrzucane. U mnie codziennie się meczylam przez 9 godz.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kurde, oni wiedzą, że na codzienne męki ja się w życiu nie zgodziłabym. Były takie zakusy, jak Hela poszła do szkoły, a w szkole nie było świetlicy, ale się nie dałam. No i synowa doprowadziła do zorganizowania świetlicy.

      Usuń