O jak dobrze, dobrze jak

Uff, to jest ten krótki moment, kiedy nic nade mną nie wisi. Wszystkie projekty złożone. No, te, które są do złożenia na początku roku. Bo latem jeszcze konkurs ogłoszą alkoholicy (znaczy się, hehe, konkurs z Gminnego Programu Profilaktyki i Rozwiązywania Problemów Alkoholowych oraz Programu Przeciwdziałania Narkomanii), ale to hohoo, a może i bardziej. No i projekt w ramach Odnowy Wsi. Ale to już mam w głowie ułożony - chcemy, żeby nam sfinansowali (tym razem Urząd Marszałkowski) dach nad naszym wspaniałym combo piecowo-grillowi-wędzarnianym. Ten ostatni jest o tyle fajny, że rozlicza go gmina, a nie my. Hehe, tak a propos to pamiętacie sławetnego agenta Tomka? No to ów Tomek, albo kretyn, albo głupek, albo po prostu zwykły złodziej, chociaż, jak fama głosi ponoć nie ukradł. Owóż Tomek ów wziął był i zbankrutował moją gminę. Bo. Prowadził (no, między innymi) dom pobytu dziennego dla seniorów. No i projekt był zrobił na remont owego domu, dostał dotację, kilka milinów, ba, nie to co my, te marne, no góóra, kilkanaście tysięcy no i wydał je na co innego. Też na potrzeby domu i staruszków, ale nie na remont. A tak to nie ma. Jak w kosztorysie stoi remont to tych pieniędzy wydać na co innego nie wolno. Traktuje się to jak defraudację i dotację trzeba zwrócić. No i, skoro forsa szła przez gminę, to gmina się musi rozliczyć, czyli forsę oddać. A nie ten pacan Tomek. W związku z czym nie będziemy mieć w tym roku chodnika , a w najbliższych latach wodociągu. Ale ad rem. W okolicznych nadleśnictwach (bo to bogate firmy) pisma z błaganiem o wsparcie złożone, już się nawet dwa nadleśnictwa odezwały, jedno dało 3 stówy, a drugie 5. A najbliższa impreza, którą trzeba będzie zorganizować, dopilnować i te de i te pe ma być dopiero w czerwcu.
Na gruncie prywatnym to jak na razie jacyś goście zapowiedzieli się dopiero na drugi dzień świąt (mam na myśli tych gości płatnych), mają być 4 dni potem 4 dni na sprzątnięcie i przyjeżdżają następni - też na 4 dni. Aale to jeszcze ponad miesiąc.
W dodatku dzisiaj pogoda starannie ilustruje powiedzenie - w marcu jak w garcu (a może w marncu jak w garncu ;-) więc z czystym sumieniem mogę się oddać słodkiemu nicnierobieniu.

Aa, zapomniałam, złożyłyśmy również, obie z Haliną (w tamtym roku byłam sama) papiery na ogólnopolski zjazd przedstawicieli wiejskich organizacji pozarządowych, który ma się odbyć pod koniec maja. Tam fajnie bardzo jest.  Tyle, że tak z ręką na sercu muszę powiedzieć, że te wszystkie zjazdy, fora, szkolenia to są głównie po to, żeby organizatorzy mogli się wykazać, a prowadzący szkolenia zarobić. W ciągu tych kilku lat co działam byłam na kilkunastu takich wyjazdach i tylko jedno jedyne szkolenie było dla mnie przydatne, zapisałam pół zeszytu i wciąż z tego korzystam. Reszta to taki pic na wodę fotomontaż.

4 komentarze:

  1. No jestem pod wrażeniem, jak na przestrzeni niewielu lat tak fajnie wtopiłaś się w waszą społeczność! Ja dopiero na początku drogi.
    Brawo Ty!

    OdpowiedzUsuń
  2. Ach, bo chciałam bardzo. Jak się jeszcze dom budował poszłam do sołtysa, przedstawiłam się, powiedziałam ,że będę tu mieszkać, że umiem to i to i chętnie dam się wykorzystać. No więc jak już zamieszkałam natychmiast wciągnął mnie do Grupy Odnowy Wsi, zaczęłyśmy z Haliną, która została liderem owej Grupy pisać projekty, a potem to już poszłoo.

    OdpowiedzUsuń
  3. Gratuluję, nie każdy nadaje się na dzialacza a Tobie to sprawia przyjemność:)

    OdpowiedzUsuń
  4. Przyjemnie czytać o takiej aktywności. Wielkie brawa!! :))

    OdpowiedzUsuń