Jeszcze 8 godzin

 Będzie tu u mnie Kazik. Czy on musi bez przerwy gadać? Nawet, kurcze blade, jak mu pozwoliłam pograć na telefonie to też bez przerwy nadaje. Około dziesiątej ma tu przyjechać pan malarz* z ośmioletnią córeczką. Może chociaż wtedy będzie gadał do tej dziewczynki. Przypomnę - Kazik ma prawie 6. Ale ten czas leci, dopieruchno co się urodził wszak. Bo tak: dziewczyny pojechały na obóz, Kazik u mnie, a rodzice mają chatę wolną. Ja mam pod wieczór imprezę w gminie, powiedziałam, że mogę zabrać Kazika, bo to nie będzie jakoś do późna, ale - powiedzieli, że już go zabiorą. Ale, o matko, już 5 minut nic nie mówi. Ale - baabciu, zagraj ze mną. Dobra, zagram. Jeszcze 7 godzin i 40 minut, uffff.

*Pan malarz obejrzy i wyceni malowanie góry mojej chałupki. Ukrainki się wczoraj wyprowadziły, nie, żeby jakoś strasznie napaćkały, góra już wcześniej wymagała odświerzenia. Ale - w jednej sypialni latała luzem papuga, kto miał kiedyś papugę latającą luzem to wie, jaki jest efekt, a w drugiej pojawiły się na ścianach jakieś niezidentyfikowane ciemne smugi. No nic, się pomaluje. 

P.S. A na fiordach było super i ekstra i prawie się popłakałam jak się rano obudziłam a tam za oknem fiordy. Kurcze, już bym se mogła spokojnie umrzeć, wszystkie marzenia spełnione i nawet se kupuję CZERWONY samochodzik, tyle, że - prawie wszystkie, została jeszcze ta kolej transsyberyjska, hm, to jeszcze trochę muszę pożyć. Albo - wymyślić nowe marzenia, może - rejs po Nilu, albo - safari (bezkrwawe, bezkrwawe) w Kenii? Jakoś Indie ani Chiny zupełnie mnie nie pociągają.

1 komentarz: