Jechać? Dam radę???

 Ba, zawsze mówiłam, że jednym z moich marzeń jest podróż koleją transsyberyjską. No i - wreszcie mogę, finansowo przynajmniej. Dużo kosztuje, ale, hm, co to dla mnie, teraz, gdy On umarł, sprzedałam warszawskie mieszkanie*, spłaciłam kredyt za dom, pooddawałam długi com je miała u dzieci (do domu mi się dołożyły) i jeszcze trochę zostało. W dodatku, skoro się pozbyłam kredytu moja emerytura natychmiastowo wzrosła o ponad 1000 PeeLeNów. No więc - stać mnie. Ale, hm, zastanawiam się, czy aby nie jestem na to już za stara, za słaba, czy nie będzie to dla mnie zamiast radości - okropna męka? A chciałabym, jeśli w ogóle, pojechać w czerwcu, wicie, rozumicie, białe noce nad Bajkałem, takie tam klimaty, meszki, komary i inne atrakcje. Jezuniu, nawet mi się wierzyć nie chce, że mogłabym. No, ale jeśli w czerwcu to teraz się trzeba zapisać, podjąć decyzję. Kurcze, i chciałabym i boję się. Maamooo! Druga opcja, lajtowa, to statkiem po fiordach norweskich, też w czerwcu i też by się już trzeba było zapisać. No, ale, kurde, to jest opcja naprawdę lajtowa, to mogę tam pojechać i za kilka lat. A ta kolej to przypuszczam, że ostatni dzwonek. Bym se zrobiła prezent na 70 (słownie: siedemdziesiąte**) urodziny. Te fiordy są nota bene 3 razy tańsze, aleee... Hm. 

Chciałam w życiu zobaczyć 3 rzeczy: Wielki Kanion Colorado, fiordy ze statku oraz Bajkał wraz z podróżą koleją transsyberyjską. Wielki Kanion widziałam, byłam, dotknęłam, polizałam, mam to. No tooo, oj, boję się.

Ale, jak bym już te podróże odbyła to o czym jeszcze mogłabym marzyć, jak już wszystkie marzenia spełnione, w tym to największe, w com nigdy nie wierzyła, że się spełni - domek - spełniony w każdym wymarzonym aspekcie. Nic, ino się położyć i umrzeć, bo co to za życie bez marzeń. Ale...

*gwoli wyjaśnienia, mój ś.p. przewspaniały były za cholerę nie chciał się zgodzić na normalny podział majątku (sprzedajemy wspólne mieszkanie, dzielimy się pieniędzmi), niee, no mowy nie było, jakie wrzaski straszne podnosił - chcesz mnie pozbawić dachu na głową - a przecież spoko mógłby se kupić za swoją połowę pieniędzy kawalerkę. Ale nie, zaparł się, on się stamtąd nie ruszy i kropka. A ja jednak, pomimo wszystko, nie miałam serca, żeby go stamtąd wyrzucać siłą. Koniec końców, zawarliśmy przed sądem ugodę, że mieszkanie jest w całości moje, a on tam dożywotnio mieszka. No i, tego, mieszkał...

**to jest absolutnie niemożliwe, nie wierzę i nie zgadzam się. To ja już jestem staruszką???

5 komentarzy:

  1. Sprawiedliwość nierychliwa, ale doczekałaś się. Rozumiem ciągoty ku kolei transsyberyjskiej, choć sama nigdy nie marzyłam. Czytałam jednak, że to strasznie męcząca wycieczka i więcej tam jazdy niż czegokolwiek. Osobiście pojechałabym tutaj:
    https://m.wakacje.pl/oferty/mongoliasyberia-gobi-679561.html?od-2022-07-31,17-dni,ZO,z-warszawy,dla-singli

    OdpowiedzUsuń
  2. Staruszka?! Daj spokój, o ile zdrowie dopisuje i mamy pieniądze to teraz jest dla nas najlepszy czas. Nic nie musimy, prawie wszystko możemy. I tego się trzymajmy!

    OdpowiedzUsuń
  3. Jedź nad Bajkał, nawet się nie zastanawiaj. Marzenia trzeba spełniać!

    OdpowiedzUsuń
  4. Koniecznie kolej transyberyjska

    OdpowiedzUsuń