Przyszedł duch, babe buch

 baba fik a duch znik

No więc tak. Tytułem wstępu i dla pełnej jasności zaznaczę iż moim zdaniem żadnych duchów nie ma. Duszy nie ma. Czyli czegoś ulotnego, niematerialnego co siedzi w nas, stanowi o naszym jestestwie i po śmierci kasi uchodzi. Uważam, że nie, nic takiego nie ma. Nasze jestestwo, nasza świadomość, osobowość, no wszystko co czyni nas istotami świadomymi i  myślącymi jest tak mocno związane z naszą fizycznością, że po śmierci rozpada się wraz z nią. Koniec, kropka, do widzenia ślepa Gienia i już nas nie ma. Amen. 

Ale - 30 stycznia były Onego urodziny i przydarzyło się coś dziwnego. W moim salonie mam kącik wypoczynkowy, fotel i prostopadle do niego niewielka sofa. Ta sofa to królestwo psa. No i w sobotę wieczorem siedzę ci ja sobie na moim fotelu, a na psa przyszła chęć wskoczenia na swoją sofę. No i widzę, że podszedł do sofy, przymierzył się do skoku, ale - nagle zamarł. Zamarł po czym zaczął iść tyłem (widzieliście kiedyś psa idącego tyłem? bo ja pierwszy raz w życiu) cały czas wpatrując się w środek sofy. Nie szczekał, nie warczał, wyglądał raczej na zdziwionego niż przestraszonego. Spojrzałam za jego wzrokiem - nic tam nie było oczywiście. I nawet się nie przestraszyłam. Ale, powiedziałam - fajnie, że mnie odwiedziłeś, wcale się ciebie nie boję. Kurde, wbrew całemu mojemu światopoglądowi. Nie wiem czemu to powiedziałam. A pies przeszedł przez pół pokoju (no, trochę to trwało) po czym stracił zainteresowanie kanapą.

No, a On (a raczej to co z Onego zostało) spokojnie se tam pod ziemią w drewnianej (ponoć dębowej) skrzynce gnije. Aż się całkiem rozpadnie i skrzynka też.

12 komentarzy:

  1. Jestem zdania, że dzieci i zwierzaki widzą to, czego my nie mozemy zobaczyc....

    OdpowiedzUsuń
  2. Wierzę Ci!
    Jestem tego samego zdania co Ty, jeśli chodzi o sprawę duszy i życia po śmierci! Ale dwa razy w życiu doświadczyłam ( i mogłabym się dać pokroić, b to było bardzo namacalne ) tego, że krótko po odejściu, i mój Tato, i wiele lat później mój ślubny, byli ze mną!

    OdpowiedzUsuń
  3. Ja też Ci wierzę, chociaz jeszcze nigdy nie doswiadczyłam czegoś takiego.

    OdpowiedzUsuń
  4. A przepraszam, zapalając swiateczny znicz przy mogile naszego przyjaciela,krotko po jego smierci, znicz pękł, co skomentowałm, że przyjaciel wyśmiał nas, bo powinniśmy przyjść z kutią, którą lubił, a nie ze swieczką.

    OdpowiedzUsuń
  5. Może coś jest, może nic nie ma. Około 3 miesięcy po śmierci Teściowej. Bawiłam się z moją ponad roczną córką na dywanie w pokoju. Naraz słyszę dzwonek do drzwi. Nikogo się nie spodziewałam. Podbiegłam do drzwi, otworzyłam i zerknęłam jeszcze na bramkę. Bramka zamknięta na 4 spusty. Podobnie jak Ty powiedziałam coś nieoczekiwanego dla mnie...dobrze, że mama przyszła nas odwiedzić... Czułam Jej obecność cały dzień. Moim zdaniem są rzeczy których oko ludzkie nie jest w stanie ujrzeć, a mózg zrozumieć.

    OdpowiedzUsuń
  6. a ja wierzę,że ciało to nasz tymczasowy kostium :D

    OdpowiedzUsuń
  7. Ciało tak, ale dusza? . Miałam w życiu dwa przypadki nie do wytłumaczenia i pojęcia.Na pewno śmierć to tylko przejście do innego wymiaru,tak myślę.

    OdpowiedzUsuń
  8. Boże,tyle się upisalam i tel odebrałam i znikło.Pierwsze zdarzenie było 36 lat temu,gdy zmarła moja teściowa i zmarło wtedy lezeli w domu, nie zabierali nigdzie.Przyjechal z rodziny na pogrzeb i spaliśmy w pokojach, tesciowa leżała w osobnym pokoju i nagle słyszę nad ranem szuranie krzesłem, przesuwanie, podniosłam głowę i spowrotem nakrylam się kołdra,na drugiej wersalce spał brat męża z żoną i ona w tym samym momencie to samo słyszała i też szybko nakryła się kołdrą.Drugi przypadek dziesięć lat temu, Córka z zięciem jeździli ze znajomymi na spotkania modlitewne charyznatyczne do Częstochowy, była 3 nad ranem i słyszę sjrzypniecie drzwi,i kroki pukanie butów i ktoś wchodzi, myślałam, że to córka do łazienki najpierw,po chwili znów pukanie butów i sjrzypniecie drzwi i wyjście,skrzypienie było charakterystyczne,bo potem sprawdzałam,Za jakieś pół godziny wrócili i pytam, czy ich nie było wcześniej i może jeszcze wyszli po co, nikt nie wchodził i córka pokazuje mi, że jest w butach na koturnie, których w ogóle nie słychać przy chodzeniu.Jeszcze , gdy to wychodziło to wybiegłam do okna i nic nikogo nie było nigdzie,a co najważniejsze, że drzwi były zamknięte na klucz.Po dziś dzień nie wiem,kto i po co był.3 lata temu zmarła sąsiadka i znajoma dobra, kiedy tylko nie była u rodziców,moich sąsiadów, zawsze do nas przychodziła i wszyscy w domu bardzo lubiliśmy ją, opowiadań nie było końca,ale ona,po co i po takim czasie.

    OdpowiedzUsuń
  9. Jeszcze zapomniałam dodać, że po tym szuraniu krzesłem pytałam rano, czy ktoś nie wychodził,czy nie wchodził, tam gdzie stała trumna ze zmarłą,bo na krzesłach stała, oczywiście nikt nigdzie nie wychodził, zresztą słyszała bym,bo przecież przez korytarz musiał by iść, innej drogi nie ma.No to jeszcze wyjaśniłam.

    OdpowiedzUsuń
  10. No i po co ja to przeczytalam, az mnie ciary przeleciały.

    OdpowiedzUsuń
  11. Ale mnie rozśmieszyłas, 😆😁,nie byłam sama na szczęście, bo z natury jestem strachliwa.Nie wyobrażam sobie mieszkać samej i Agnieszkę podziwiam i inne osoby,ktore sane mieszkają.

    OdpowiedzUsuń