Biedne dziecko

Od tego rolnika cośmy u niego kupiły ten niby schab przywieźli też (zamówiony uprzednio of course) kawałek łopatki, polędwiczki wieprzowe oraz wędzony bekon straszliwie, ale to bardzo straszliwie tłusty. Bekon przerobiłam na smalec, ale. Ale ten smalec jest cały czas półpłynny niezależnie od stopnia schłodzenia. Czyżby tutaj hodowali specjalnie genetycznie zmodyfikowane świnki co produkują olej??? ;-) Ale wracając do biednego dziecka. No więc jutro na obiad mam zamiar zrobić z owej łopatki kotlety mielone. Zakupiłam byłam w tym celu bułeczki. Też nieproste, albowiem niełatwo było wyszukać bułeczki bez cukru, syropu glukozowo-fruktozowego czy też kukurydzianego. Leżą sobie te bułeczki i dziewczyny pytają czy mogą je zjeść. Nie, mówię, bo one są do kotletów. Te dwie starsze zaczęły skakać z radości podśpiewując - będą kotlety, będą kotlety. Ale Basia, najmłodsza, która się na mięsną fazę u mamy nie załapała, zapytała - babciu, a co to są kotlety? Bo ja zapomniałam...

3 komentarze:

  1. Ciut się dziwię, bo jednak taka rewolucja jedzeniowa robiona Dzieciom? Czy to aby na pewno zdrowe jest?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No, do diabła, toć próbuję to córce tłumaczyć, ale ona reaguje agresją.

      Usuń