W święta zmarł mój były mąż. W ostatnią sobotę pochowaliśmy go. Co prawda ponad 12 lat temu rozstaliśmy się, ale jakieś kontakty (głównie mailowe i z przerwami jak mi za bardzo podpadł) utrzymywaliśmy cały czas. Nie płaczę, ale jest mi smutno. Trochę.
No cóż?
OdpowiedzUsuńNiech mu ziemia lekką będzie!
Smutno na pewno, przytulam Cię,a zmarłemu wieczne odpoczywanie racz mu dać panie....
OdpowiedzUsuńJakkolwiek by nie było, wyrazy współczucia.
OdpowiedzUsuńNie dziwię się, że smutno. W końcu wiele lat byliście razem i nie zawsze było źle.
OdpowiedzUsuńKażdemu to kiedyś pisane, widać nadszedł jego czas...
Jak już się wysmucisz, pomyśl, że zrobił Ci przysługę choć raz, bo pewne sprawy w ten sposób rozwiązały Ci się.
Zadumać się można, ale osobiscie smutno by mi nie było.Alexja zła kobieta jestem. Za dużo z jego powodu przeszlaś i do konca manipulowal i probować wpływać na Ciebie i wasze dzieci.
OdpowiedzUsuńja we Wielkanoc stałam się z rozwiedzionej "wdową". Amen.
OdpowiedzUsuńCzy był dobry czy nie to wspólne dzieci chyba łączą na zawsze...
OdpowiedzUsuńJeden z pierwszych wpisów jakie czytałam u Ciebie to było jak Córka pomagała Ci uciec od niego. Tyle lat...
Każdego z nas to czeka, norma taka. Grunt, że nie miał demencji i nie wymagał stałej opieki non stop. Miło z jego strony.
OdpowiedzUsuń